sobota, 9 sierpnia 2014

Rodział 1

Hope's POV

Wściekła napisałam do najlepszej przyjaciółki Charlotte, by powiedzieć co się stało.

Do: Charlotte
Chyba będziemy musiały się pożegnać. Wyjeżdżam.

Leżałam chwilę na łóżku kiedy mój telefon zawibrował, zawiadamiając o wiadomości od Char.

Od: CharlotteŻartujesz?! Gdzie wyjeżdżasz?


Do: Charlotte
Do Londynu. Na stałe. 

Od: Charlotte
Nie mówisz poważnie, prawda?

Do: Charlotte
Char.. Mówię całkiem poważnie. Przyjdziesz jutro do mnie?
Porozmawiamy o tym.

Od: Charlotte
Jasne. Przyjdę.  O której?

Do: Charlotte 
Przyjdź o 15. Dobranoc xx

Do: Charlotte
Okej. Śpij dobrze, skarbie. Dobranoc xox

Po krótkiej konwersacji SMS'owej z Char odłożyłam telefon i poszłam się wykąpać.
Rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Niby jedna rozmowa a ciśnienie to mi chyba do dwustu podskoczyło. Ciepłe strumienie spływały po moim ciele. Właśnie tego teraz potrzebowałam.
Po kilkunastu minutach wyszłam z kabiny prysznicowej i otuliłam się ręcznikiem. Przeszłam do pokoju aby się ubrać ale zanim ściągnęłam ręcznik, zasłoniłam okna, tak na wszelki wypadek.
Kiedy się ubrałam wskoczyłam pod kordłę. Nadal byłam zła, wściekła, więc zaczęłam krzyczeć w poduszkę by dać upust nerwom a przy okazji nie zrobić dużego hałasu. Kiedy już się nakrzyczałam, spokojniejsza wynurzyłam się z kordły szukając gdzieś pod łóżkiem pliot od telewizora bo ostatnio gdzieś tam zostawiłam. Znajdując swój cel, włączyłam telewizor. Przełączałam program na programie bo nic nie leciało fajnego w telewizji. Natknęłam się na wiadomości. Zostawiłam program informacyjny, bo w końcu muszę widzieć co się czasem dzieje na świecie. Już miałam przełączyć bo nic co mnie mogło zainteresować nie leciało, kiedy nagle wiadomości z Londynu. Jadę tam to może coś się dowiem.


Słynny gang Justina Bieber'a napadł na bank. Niestety policja nie ma wystarczających dowodów by zamknąć najgroźniejszy gang w Londynie a nawet w całej Anglii. 

A mama chce tam zamieszkać. Wyłączyłam telewizor i zeszłam na dół bo zorientowałam się że jest 21.30 a ja nic nie jadłam.
- Mamo. Co na kolację? - zapytałam wchodząc do kuchni.
- Już ci robię tosty.
- Oglądałam wiadomości.
- I? - zapytała rozgrzewając toster.
- W Londynie grasuje gang. - odpowiedziałam wyciągając z lodówki ser i mleko.
- Hope. Nie zastraszysz mnie tym, i tak jedziemy.
- Mamo, nie straszę cię. Mówię serio. - powiedziałam upijając łyk mleka.
- Nie pij z kartonu! - Zabrała mi mleko. - Masz szklankę, dziecko.
- Jaka różnica czy napiję się z kartonu czy ze szklanki, mamo?
- Taka że masz się uczyć manier.
- Och.
Siedziałam jeszcze chwile na siedząc na blacie i rozmawiając z mamą o wszystkim i o niczym, a kiedy dała mi talerz tostów poczułam jak głodna byłam. A byłam bardzo głodna.
Nie orientując się kiedy wsunęłam dwa tosty. To tylko potwierdzało jak głodna byłam.
Skończyłam jeść a talerz włożyłam do zmywarki i poszłam do salonu gdzie przed chwilą poszła mama.
- Kiedy jedziemy? - zapytałam kładąc się na kanapie obok mojej mamy.
- Za tydzień. - odpowiedziała patrząc się na program telewizyjny.
- Szybko no ale dobra. - już się chyba pogodziłam z tym wyjazdem.
Oglądałyśmy jakiś kabaret który był dość śmieszny bo chichotałyśmy z mamą co chwilę.
Kiedy kabaret się skończył włączyłyśmy jakiś film a ja po chwili zasnęłam.
~~~
Obudziłam się na kanapie okryta kocem a na stole leżał liścik. Zapewne od mamy.  Z pozycji leżącej wstałam do pozycji siedzącej i sięgnęłam po kartkę.


Córeczko, 
Pojechałam do miasta, załatwić różne sprawy związane z wyprowadzką.
W internecie wpisz  "London School, Street Danse 8"
To twoja nowa szkoła. Zobacz zdjęcia czy ci się podoba.
Wrócę późno w lodówce masz jedzenie a pieniądze są na szafce obok drzwi frontowych.
Kocham cię,
                                                                     Mama


Cały dzień sama w domu. Cóż i tak miałam nic nie robić więc co zmieni to czy będę sama czy nie.  Wstałam i poszłam się ogarnąć. Najpierw pokierowałam się do łazienki. Umyłam buzię, wyszczotkowałam zęby, i rozczesałam włosy a następnie poszłam się ubrać.
Dziś jest dość ciepło więc zdecydowałam się na jeansowe szorty i białą bokserkę.
Czas na śniadanie.  Poszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę zastanawiając się co mogę zjeść. Uznałam że najmniej wysiłku będzie kiedy zrobię płatki z mlekiem.  Tak też zrobiłam.
Kiedy zjadłam miskę wrzuciłam do zmywarki i poszłam do swojego pokoju. Leżałam na łóżku i oglądałam telewizję przez jakąś godzinę ale potem znudziło mi się oglądanie powtórek seriali więc postanowiłam iść na spacer.
Zeszłam na dół i ubrałam swoje białe conversy. Na dworze będzie troszkę chłodniej więc wzięłam na wszelki wypadek swój szary sweterek. Zgarnęłam z szafki klucze i wyszłam zamykając nimi drzwi.
Po kilku sekundach namysłu poszłam w stronę parku.
Jestem tu tylko tydzień.
Tydzień w rodzinnym mieście.
Tydzień w miejscu w którym się wychowywałam.
Tydzień z przyjaciółmi. 
Nieświadoma tego łzy zaczęły lecieć mi po policzkach kiedy usiadłam na ławce w parku.
Chcąc wiedzieć która godzina sięgnęłam do kieszeni moich spodni by wyciągnąć telefon. Była 14.20. Postanowiłam wrócić i coś zjeść zanim przyjdzie Char.
Kiedy wróciłam do domu, odgrzałam sobie zapiekankę ze wczorajszego obiadu. Była pyszna. Cóż, co jak co, ale trzeba było przyznać że mama była znakomitą kucharką. Przez to jak dobrą kucharką jest ja jem więcej i wtedy jestem grubsza.
Spojrzałam na swój brzuch. Nie jest aż tak źle.
Około 15.10 usłyszałam pukanie do moich drzwi. Charlotte. Pobiegłam szybko otworzyć.
Kiedy otworzyłam szybko wtuliłam się w moją przyjaciółkę. Ładnie pachniała.
- Co ty taka wystrojona? - zapytałam patrząc na nią od stóp do głów.
- Skoro wyjeżdżasz musimy się zabawić.
- Wyjeżdżam dokładnie za tydzień.
- Co?! Myślałam że trochę później.
- Niestety.
- Dobra nie możemy tracić czasu. Wystrój się. Idziemy na imprezę.- zaklaskała w dłonie.
- Jesteś szalona. - westchnęłam na co się uśmiechnęła.
- Ty bardziej.
- Ja? Nie prawda.
- Prawda.
- Powiedz mi kiedy byłam twoim zdaniem szalona?
- Wtedy jak jechałaś na deskorolce przez korytarz szkolny a na końcu wpadłaś na ścianę gdzie obok z drzwi wychodziła dyrektorka. Wkręciłaś jej kit że wpadłaś na ścianę bo było ślisko. A kiedy zapytała co tu robi deskorolka. Powiedziałaś że spieszysz się na lekcje i uciekłaś.- zaczęła się śmiać. - dobrze że nie wpadłaś w śmietnik, ale wiesz co? Jednak szkoda padła bym tam ze śmiechu. - wywróciłam oczami.
- Dobra. Ale to nie oznacza że jestem szalona.
- Tylko ty potrafisz sobie taki przypał zrobić, skarbie.
- Och, zamknij się. - mruknęłam.
- Dobra ja się zamykam a ty idź się szykuj.
- Tak  w ogóle, to nie za wcześnie na imprezę? Jest dopiero 15.30.
- Impreza po za miastem, lala. Chad nas zawiezie.
- Och no okej. - powiedziałam na co posłała swój uśmiech i usiadła na kanapie w salonie a ja poszłam się szykować.
Po drodze wysłałam mamie SMS'a czy mogę iść. Odpisała że ok ale żebym nie wracała zbyt późno.
Poszukałam w szafie czegoś co mogę ubrać na imprezę. Znalazłam obcisłe czarne rurki i czerwoną koszule w kratę. Kiedy się ubrałam, spojrzałam w lustro i postanowiłam związać koszule by zrobić z niej udawany top który kończy się kilka centymetrów przed pępkiem.
Na włosach zrobiłam lekkie loki a na oczach postanowiłam zrobić kreski eyelinerem.
Kiedy skończyłam popsikałam się parę razy perfumem. Buty. Zostały buty. Chciałam ubrać czarne szpilki ale zrezygnowałam i ubrałam zwykłe czarne trampki do kostek.
Zeszłam na dół, do salonu, bo tam czekała moja przyjaciółka.
- Łooł. Bomba. - Powiedziała Char z zachwytem.
- Dzięki.
- To co idziemy? - zapytała.
- Jasne. - szłyśmy już do drzwi kiedy się wróciłam po gumy.
- Chcesz?- zapytałam przyjaciółki biorąc dwie do buzi.
- Możesz dać. - odpowiedziała.
- Za ile Chad będzie? - spytałam.
- Już czeka.
- No to chodźmy. 
~~~~~~
Trasa trwała około dwie godziny.
- O której po was przyjechać? -zapytał brat Charlotte.
- O północy jak przyjedziesz będzie git.
-Ok, jakby co to dzwońcie.
- Dobra, dzięki Chad. - powiedziała dziewczyna kiedy wysiadłyśmy z samochodu.
- Spoko siostra, narazie. - powiedział i odjechał.
- Dobra będziemy tu pare godzin ale jest jeszcze trochę wcześnie. Zaraz tutaj jest cantrum handlowe, idziemy? -zapytała Charlotte.
- No możemy iść.
Chodziłyśmy po galerii z dwie godziny, aż w końcu doszło do dwudziestej.
- To co wchodzimy do klubu? -zapytała Char.
- Wchodzimy.-powiedziałam z uśmiechem.
- Pora się zabawić. - Charlotte zaklaskała w dłonie.
Ochroniarz wpuścił nas bez pytania o wiek. Ale to było na naszą korzyść bo mamy tylko po 16 lat.
 Na parkiecie tańczyli i skakali ludzie w rytmie muzyki.
Charlotte ciągnęła mnie za rękę do baru.
- Dwa drinki poproszę. - powiedziała Char.
- A ile macie lat? - i tu nas ma my przecież... - Kobiet się o wiek nie pyta. - powiedziała moja przyjaciółka.
- Och przepraszam już podaję.
- Co to...
- Och lata praktyki, młoda.
- Char mamy tyle samo lat.
- Och cicho bądź. - próbowałyśmy mówić, a nawet krzyczeć  do siebie by przegłuszyć muzykę.
- Wiesz że podobno tu są najlepsze imprezy w całej Anglii? - powiedziała Char kiedy dostałyśmy zamówienie. - Urządzają jedną mega imprezę w miesiącu.
- Niech zgadnę jesteśmy na tej mega imprezie?- zapytałam upijając łyka drinka i patrząc na tańczących ludzi. Było ich tak dużo że powietrza prawie brak.
- Bingo.
- Zatańczysz ? - zapytał jakiś chłopak mojej przyjaciółce. Spojrzała na mnie z wzrokiem czy może iść.
- No idź. - pogoniłam przyjaciółkę.  Po chwili patrzyłam jak oddalają się w stronę parkietu.
Musiałam iść do toalety, poszłam bardzo szybko żeby Char nie pomyślała że sobie poszłam.
Szłam w stronę toalety przeciskając się przez spoconych ludzi, kiedy nagle jakieś silne dłonie pociągnęły mnie w pasie do tyłu. Odwróciłam się by spojrzeć kto to. Był to umięśniony chłopak o piwnych oczach i brązowych włosach postawionych do góry. Miał białą koszulkę która przylegała do jego torsu. Prześwitywały przez nią jego tatuaże których miał dość sporo. Spodnie były ciemno-niebieskie. Bardzo nisko opuszczone.
- Zatańczysz. - to brzmiało bardziej jak oznajmienie niż pytanie. Trochę się bałam więc przęknęłam ślinę i przytaknęłam. Zaczęła lecieć wolniejsza piosenka niż wszystkie. Och dziękuję ci Boże. Chłopak złapał mnie w talii i mocno przyciągnął do siebie że przylegałam do niego. Założyłam ręce na jego kark i zaczęłam lekko się kołysać. Chłopak położył głowę między moją szyją a obojczykiem.
- Jesteś piękna. - wyszeptał po chwili i zaczął zjeżdżać rękoma niżej aż do pośladków i lekko je ścisnął. Wyrwałam się szybko z jego ramion.
- Przepraszam. Ja.. ja muszę do toalety.- powiedziałam i prawie się wywaliłam pod wpływem szybkości z jaką się obróciłam. Usłyszałam jego lekki chichot i ciche "czekam".
Szybko pobiegłam do toalety i się zamknęłam patrząc w lustro przemyłam trochę twarzy i poprawiłam kreski eyelinerem. Kurcze jest jakieś inne wejście na tą imprezę?
Kiedy wyszłam spojrzałam i zobaczyłam te drzwi którymi przyszłam a z drugiej strony kolejne drzwi. Ruszyłam w ich stronę.
- Ej, mówiłem że czekam, tak? - chłopak złapał mnie za ramię i mocno  pociągnął do tyłu. Kiedy spojrzałam w jego oczy było widać że był trochę zły. Nie trochę. Bardzo.
- Umm. Ja szłam do przyjaciółki powiedzieć jej że tu jestem by się nie martwiła.
- Och. - powidział - Chodź pójdę z tobą. - przytaknęłam. Chłopak złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie kiedy ruszyliśmy.
- Możesz mnie puścić? - zapytałam pewniejsza siebie próbując się odsunąć od chłopaka.
Ten w odpowiedzi przycisnął mnie do ściany. Ał.
- Nie podoba ci się coś maleńka? - warknął.
- Tak. Właściwie to tak. Nie podoba mi się. - splunęłam. Był ode mnie wyższy o głowę więc musiałam patrzeć w górę by spojrzeć mu w oczy. Szczerze mówiąc już się go nie bałam.
Przycisnął mnie bardziej do ściany napierając swoim ciałem na mnie.
- Ale ty kurwa zadziorna. Lepiej uważaj z kim zadzierasz.
- Oświeć mnie. - parsknęłam
- Justin Bieber, mówi ci to coś? - O ku*wa. To o nim mówili w telewizji. Przęłknęłam ślinę.
- Że kto? Sory nie słyszałam. A teraz z łaski swojej puść mnie bo chcę wrócić do przyjaciółki.- powiedziałam odpychając go ale on ani drgnął.
- A może chcesz się przekonać kto to Justin Bieber? - Powiedział już bardziej szeptem. Zaczął mnie całować po szyi. Cóż nie wiedziałam że to kiedykolwiek zrobię ale teraz to mój jedyny ratunek. Wymierzyłam ostrego kopniaka w jego najczulszy punkt. Chłopak po chwili leżał na podłodze zwijając się z bólu.
- Nie dzięki. - powiedziałam i zaczęłam biec do drzwi. Kiedy weszłam zobaczyłam Char siedzącą przy barze. Podeszłam szybkim krokiem do niej przeciskając się przez ludzi.
- Charlotte musimy uciekać.
- Co? Czemu?
- Wszystko ci wyjaśnię potem teraz dzwoń do Chada że ma przyjechać.
Kiedy wyszłyśmy przed budynek czekałyśmy na Chada który nadjechał swoim samochodem.
Kolejne dwie godziny jazdy. Lepsze to niż bycie tam z tym niebezpiecznym chłopakiem.
~~~~
Kiedy Chad zatrzymał się pod moim domem wysiadłam wraz Charlotte.
- Zostaniesz u mnie na noc? -zapytałam przyjaciółki.
- Okej. - powiedziała i odwróciła się do samochodu i otworzyła drzwi od strony pasażera.- Chad powiesz mamie że śpię u Hope, okej?
- Nie ma sprawy. Narazie Char. Pa Hope. - powiedział i odjechał.
- Ty mi zaraz powiesz co się stało.
- Dobrze tylko wejdźmy do domu, okej?
- Zapomniałam że nie mam żadnych ubrań.
- Pożyczę ci swoje.
~~~
- Nie gadaj! Przystojny był? - zapytała Char.
- Charlotte! Ja ci tu mówię że by mi się coś stało, a ty mi z takim tekstem wyjeżdżasz.
- Oj no przepraszam.
- Najgorsze że w telewizji mówili że on pochodzi z Londynu.
- Londyn jest duży, może ty będziesz w innej części Londynu.
- Taką mam nadzieję. - powiedziałam.
- Ja też. Śpiąca jestem.
- Ja też.  - powiedziałam po czym zgasiłam lampkę nocną i położyłam się obok przyjaciółki.
- Dobranoc.
- Dobranoc Char.
Długo nie mogłam zasnąć. Myślałam o dzisiejszym dniu.
Mam nadzieje że nigdy się na niego nie natknę.

______________________________________________________________________

No siema. Jak pierwszy rozdział?
Nie chce wymuszac komentarzy ale dopiero się rozkręcam z pisaniem i wiecie jak ważne są komentarze dla autora. Przyjmę nawet krytykę która mnie zmobilizuje do lepszego pisania.
Kocham was. /H.

~ czytasz = komentujesz


piątek, 8 sierpnia 2014

Prolog

- Hope! Zejdź na dół, musimy porozmawiać! - zawołała moja mama.
Leniwie zeszłam z łóżka i zeszłam do salonu.
- No o czym mamy gadać? - zapytałam siadając na fotelu, na przeciw mojej mamy. 
Ze stołu zgarnęłam miskę z chipsami a ona nadal nic nie mówiła - Mamo? No o czym miałyśmy gadać? - zapytałam ponownie z już pełną od chipsów buzią.
- Hope. - spojrzała na mnie. - Posłuchaj.
- No słucham cały czas. 
- Wyprowadzamy się. 
- Że niby gdzie?
- Do Londynu. 
- Że co?! Mamo to jest jakieś 500 kilometrów stąd! Po drugiej stronie Anglii!
- Kochanie. Dostałam tam pracę, lepiej płatną. Będziemy mieć większy dom. 
- Większy dom?! Mamo tu są moi znajomi, szkoła. Chcesz stąd wyjechać tak o?!
- Poznasz nowych znajomych w nowej szkole.
- Ja zostaję!
- Hope! Są wakacje. Pojedziemy, jeśli nam się nie spodoba. Wrócimy.
- Tsa.
- Hope licz się z tym że będziemy tam mieć lepsze życie. 
- Nie obchodzi mnie lepsze życie! Chcę tu zostać! - krzyknęłam i pobiegłam na górę do pokoju.
Ona i tak nie liczy się z tym czy chcę jechać czy nie.
Zrobi co ona będzie chciała. 
Zawsze tak jest.

_______________________________________________________________________

No to prolog jest. Czytajcie. Komentujcie. Obserwujcie.
/ H.
~ czytasz = komentujesz