piątek, 5 września 2014

Rozdział 2

Hope's POV

To już dzisiaj.
Już dziś wyjeżdżam stąd, na stałe.
Nie chcę.
Boję się.
Chcę zostać tutaj.
Niestety nie mogę...
Pakowałam ostatnie ubrania do walizki. Pokój wydawał się pusty. Widocznie tak było.
Wytachałam swoje walizki na korytarz i ostatni raz spojrzałam na swój pokój.
Kiedy mama zabrała moją jedną walizkę ja rozglądałam się po pustym korytarzu domu, który kiedyś był wypełniony kolorowymi obrazami. A teraz? Pustka. Kiedy spojrzałam ostatni raz na wnętrze domu, wyszłam i spakowałam walizkę do bagażnika samochodu. Wsiadłam do samochodu na tylne siedzenia i czekałam na mamę.
Kiedy wsiadła zapytała
- Gotowa?
- Nie. -odpowiedziałam. Naprawdę nie byłam gotowa.
- Teraz rozpoczynamy nowy rozdział naszego życia.
Żegnaj ukochany rozdziale mojego życia.
Założyłam słuchawki i puściłam na telefonie muzykę. Potem zasnęłam.
~~~
- Hope. Obudź się, jesteśmy na miejscu.
Obudziłam się po tym jak lekko poszturchała mnie mama. Przetarłam zaspane oczy i odwróciłam głowę w stronę szyby. Nawet ładna okolica. Uśmiechnęłam się lekko, gdy zobaczyłam, jak deszcz spływa po szybie. Uwielbiam to. Wyszłam z auta i od razu wdepnęłam w kałużę.
- Ugh - westchnęłam. Już nienawidzę tego miejsca.
- Aniołku - zaczęła moja mama.
- Do aniołka mi daleko.
- Skarbie - znów.
- Skarb ze mnie żaden.
- Księżniczko.
- Księżniczką się nie urodził.... - zaraz zaraz. To nie był głos mojej mamy. Odwróciłam się gwałtownie i wpadłam na jakiegoś chłopaka. Upadłabym, ale ten chłopak mnie złapał. To było jak scena z filmu. Ona upada, a ten jeden jedyny łapie ją i się w sobie zakochują...Bla, bla bla.. Nie wierzę w bajki.. Szybko się otrząsnęłam i podniosłam. Poprawiłam płaszczyk i wróciłam do poprzedniej czynności, której jeszcze nie zaczęłam. Wzięłam swoje walizki z bagażnika i podeszłam do drzwi.
- Mamo! - krzyknęłam całkiem przemoknięta - Daj mi te cholerne klucze!- Podeszła do mnie ze swoimi walizkami i podała mi je.
- Dziękuję - powiedziałam zła i bez uczuciowo. Pospiesznie weszłam do domu, a ona wróciła do samochodu po resztę rzeczy.
- Mamo?
- Czekaj, rozmawiam!- krzyknęła. Ale żeby na deszczu ? Wywróciłam oczami i podeszłam do okna. Mama dziękowała jakiemuś chłopakowi. To był chyba ten, co mnie uratował przed upadkiem. Chłopak miał na sobie koszulkę czarną koszulkę polo, obcisłe czarne jeansy i bandanę zawiązaną na głowie. Dopiero teraz zauważyłam, że ma loki. Po piętnastu minutach wróciła do domu.
- Co chciałaś? - uśmiechnęła sie do mnie czule.
- Mówiłaś, że będziemy remontowały ten dom. - powiedziałam, gdy zobaczyłam wnętrze. Miałyśmy urządzić ten dom razem..
- A no tak, ale zamówiłam ekipę remontową.- podeszła do mnie z uśmiechem na ustach - Ale czy to coś zmienia ? Przecież mieszkamy tutaj razem, dom też jest śliczny. - Ehh..
- Nie - warknęłam - Nic nie zmienia - powiedziałam, wzięłam swoje walizki i poszłam schodami na piętro. Teraz które to drzwi ? Oparłam moje bagaże o ścianę i weszłam w pierwsze lepsze. Nacisnęłam klamkę i ujrzałam łazienkę. Nawet ładna jest.. Wyszłam z niej, i weszłam w drzwi obok. Była to garderoba. Tsaa.. ciekawe dla kogo, bo ja w sukienkach chodzić nie będę. Mama kiedyś próbowała mnie to tego namówić. Koniec końców zgodziłam się, ale powiedziałam NIGDY WIĘCEJ! Dobra, idziemy dalej. Otworzyłam trzecie już drzwi, i w końcu znalazłam to, czego szukałam. Moją sypialnię. Wróciłam się po moje walizki i wciągnęłam je do pokoju. Wskoczyłam plecami na łózko i westchnęłam. Po paru chwilach usłyszałam jakąś muzykę, chyba hip-hop. Nie byłam pewna, więc zaciekawiona dźwiękami podeszłam do okna i odsłoniłam lekko firankę. W domu obok jakaś dziewczyna tańczyła. Jak tak będzie codziennie. to ją zabiję! Niby fajna muzyka, ale no bez przesady.
- Hope! Hopie zejdź na dół! Mamy gości! - krzyknęła z dołu moja mama. Jesteśmy w tym domu od pięciu minut, a już mamy gości?!
- Ja pierdole.. - szepnęłam sama do siebie - Bądź miła - powiedziałam. Otworzyłam drzwi i zeszłam schodami na dół. W salonie siedziała moja mamuśka i popijała sobie w najlepsze herbatkę z jakąś babką, a na fotelu siedział chłopak, który mi pomógł.. Spojrzałam na niego,a on uśmiechnął się lekko. Wywróciłam oczami.
- To jest własnie moja Hopie! - powiedziała uradowana mama,
- Mówiłam, żebyś mnie tak nie nazywała - wymamrotałam zażenowana. Chłopak w lokach zaśmiał się, a ja odwróciłam się zła i w stronę wyjścia. Zaczęłam zakładać buty i mój płaszczyk.
- Gdzie się wybierasz ? - krzyknęła moja mama z salonu.
- Gdzieś - powiedziałam na tyle cicho, żeby nie usłyszała. Wyszłam z domu i założyłam kaptur na głowę. Otworzyłam bramkę i szłam wzdłuż chodnika. Wyciągnęłam telefon ze słuchawkami i włożyłam je do uszu, puszczając Evanescence - My Immortal. Założyłam kaptur i włożyłam ręce do kieszeni. Wszędzie pada.. W sąsiednim domu, przed ogródkiem widziała małą dziewczynkę, która huśta się w deszczu. Zatrzymałam się i z małym uśmieszkiem przyglądałam się dziewczynce. Była odwrócona do mnie tyłem, więc nie mogłam zobaczyć jej twarzy. Nagle przejechała ciężarówka, co wyrwało mnie z zamyśleń. Gdy znów spojrzałam w stronę huśtawki, nikogo nie było, a huśtawka dalej się huśtała. Zrobiłam szerokie oczy ze zdziwienia. To
mnie przeraziło. Nagle poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Momentalnie się odwróciłam i wpadłam na loczka. Ugh..
- Czego się tak boisz? - zaśmiał się. Wywróciłam oczami i szłam dalej, a on za mną.
- Ej, nie obrażaj się - odwróciłam się powoli do niego, a on stał z głupim uśmieszkiem na twarzy.
- Nie boję się - zbliżyłam się bardzo, ale to bardzo blisko do jego twarzy - Niczego - szepnęłam. Odsunęłam się, i zobaczyłam jak jego uśmiech gdzieś zginął. Uśmiechnęłam się i z satysfakcją odwróciłam się i szłam dalej. Wiedziałam, że idzie za mną więc zaczęłam:
- Czego chcesz?
- Niczego.
- To po chuj za mną łazisz? - zapytałam z ironią.
- Twoja mama mnie prosiła. Mówiła, żebym się tobą zaopiekował, bo możesz się zgubić i..
- Nie potrzebuję niczyjej pomocy, okey?! Nie jesteś moją niańką, więc łaskawie wypierdalaj - wykrzyczałam mu w twarz. Przez chwilę nic nie mówił.
- Jesteś dziwna - wywróciłam oczami, bo zaczyna mnie denerwować.
- Ja się łatwo denerwuję - ostrzegłam go.
- Wiem - powiedział entuzjastycznie i szłam dalej.
- Poczekaj chwilę - powiedział lokaty i schylił się, by zawiązać buty. Skrzyżowałam ręce na piersi i tupałam nogą.
- Mogłabyś przestać chlapać mi w twarz ? - usłyszałam chłopaka.
- Yhm.. sorki - powiedziałam. On tylko pokazał mi okejkę i uśmiechnął się szeroko.
- Skąd ty bierzesz tyle pozytywnej energii ? - zapytałam wprost. Gdy chłopak wstał popatrzał się na mnie.
- Zdradzę Ci mój sekret - powiedział z uśmiechem na ustach, co zaczyna mnie denerwować.
- No to słucham..
- Jestem optymistą, złotko - szepnął.
- No to gratuluję, ja jestem realistką - po raz setny w tym dniu wywróciłam oczami, i zaczęłam iść w stronę powrotną. Chłopak szedł za mną cały czas.
- Mógłbyś za mną nie iść?
- Nie - powiedział, i wziął do ręki gumę (bez skojarzeń zboczuszki ;)) i zaczął nią ciamkać na wszelkie możliwe sposoby. Nie wytrzymałam i siła otworzyłam mu gębę, wzięłam ja i wyrzuciłam.
- Nigdy. Nie żuj. Przy. Mnie. GUMY! - ostatnie słowo wykrzyczałam mu w twarz. On znów zrobił te wielkie oczy ze zdziwienia.
- Ugh! - krzyknęłam ponownie i przyspieszyłam tępa.
- Ej no poczekaj - powiedział, gdy był w tyle.
- Odwal się! Którego z tych słów nie rozumiesz?! - krzyknęłam, ale nie zatrzymywałam się, ani nie odwracałam.
- Każdego? Co ja ci takiego zrobiłem?
- Nie rozumiesz, że ja Cię NIE LUBIĘ?!
- Ale dlaczego? - zachichotał. Znów się zatrzymałam.
- Śmieszy Cię to?
- Tak trochę. Znam Cię jakąś godzinę, a już...
- Mówiłam Ci, że nic o mnie nie wiesz. Nie znasz mnie. Nie wiesz jakich mam przyjaciół, jaki jest mój ulubiony kolor, zespół! Nie znasz mnie człowieku!
- A masz ich?
- Kogo?
- Przyjaciół?
Przesadził.. Przesadził i to po całemu.. Nikt nie ma prawa wspominać o moich przyjaciołach. Moje oczy stały się wilgotne.
- Prze-przepraszam.. Nie chciałem, żebyś.. - i w tym momencie dostał ode mnie liścia. Loczek złapał się za bolące miejsce.
- Ała - powiedział.
- Mnie też boli. Bardziej niż Ciebie - chciałam odejść, ale złapał mnie za ramie.
- Ej no nie uciekaj.
- Spierdalaj frajerze! - wykrzyczałam mu w twarz. Mam już dość mieszkania tutaj! Biegłam w stronę domu. Zatrzymałam się przed ogródkiem z huśtawką.. Nie, nie, nie! Idziesz teraz do domu, Hope. - powiedziała moja podświadomość. Tak też zrobiłam. Ze łzami w oczach pobiegłam do siebie, ale mama mnie wołała.
- Gdzie jest Harry? - zapytała.
- Ten kutas? - mina mojej mamy i tej babki była bezcenna.
- Jak ty się wyrażasz?!
- Tak, jak mi się podoba - założyłam ręce na klatkę piersiową.
- Nie obrażaj mnie - w drzwiach stanął loczek. "Harry".
- Stwierdzam fakty.
- Nie, nie prawda - podszedł do mnie -  Nie jestem jakimś kutasem, frajerem, i nie wiem o co Ci chodziło, jak dałaś mi liścia! - krzyknął.
- Uderzyłaś go?! - moja mamuśka znów się wtrąca.
- Zasłużył sobie - warknęłam.
- Wcale nie!
- Nie zachowuj sie jak dziecko Haroldzie - parsknęłam śmiechem.
- Ty też, Hopie - uśmiechnął się zwycięsko. Niestety, dostał ode mnie w pysk. Mama zaczęła mnie od niego odciągać, a jego mama wyprowadziła go z naszego domu.  Gdy już wyszli, dostałam od mamy liścia. Ałć?
- A to za co?!
- Co się z Tobą dzieje dziecko?!
- Ze mną?! To może popatrz na siebie! Wywiozłaś mnie do jakiegoś jebanego Londynu! Nikogo tu nie znam!
- Poznasz!
- Ale ja nie chcę nikogo innego poznawać! Ja chcę do Charline!  - wybuchnęłam płaczem i pobiegłam do siebie. Zakluczyłam drzwi i zasłoniłam okno. Położyłam się na łóżku i płakałam w poduszkę. Brakuje mi jej.. To było tak, że miałyśmy się spotkać. Iść na zakupy, jak w każdy weekend.. Ona nie przychodziła, więc poszłam po nią. Drzwi były uchylone, to weszłam do środka... Ona leżała.. Na kanapie.. We krwi.. Zadzwoniłam na pogotowie, ale gdy przyjechali, ogłosili zgon.. To było dobre trzy lata temu, ale dalej to pamiętam, jakby było wczoraj..
Popełniła samobójstwoDo tej pory nie wiem czemu się zabiła, ale muszę się dowiedzieć.
Po pewnym czasie poznałam Charlotte, która po części zastąpiła mi Charline, ale musiałam wyjeżdżać! Musiałam! Moja mama wie jak bardzo przeżywałam śmierć Charline, a kiedy dostałam od losu kolejną przyjaciółkę, musiałam ją stracić, bo przyjechałam tu!
Życie jest nie sprawiedliwe.
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi i głos mojej mamy.
- Hope, kochanie otwórz. Porozmawiajmy. - powiedziała łagodnym tonem. Otarłam łzy rękawami mojej bluzki i podeszłam do drzwi, aby je otworzyć.
- O czym? - zapytałam kiedy z powrotem rzuciłam się na łóżko.
- Przepraszam, kochanie. Nie powinnam tak zaergować.
- No nie powinnaś. - powtórzyłam.
- Chciałam ci coś powiedzieć co może być dla ciebie ważne.
- Co może być tak ważne? - zapytałam z ironią.
- Rodzice Charline mieszkają od niedawna w Londynie. - wstrzymałam oddech.
- Naprawdę?
- Tak, chciałabyś jutro do nich pojechać? - zapytała.
- Tak. - odpowiedziałam bez zastanowienia.
Kurwakurwakurwa w końcu się dowiem,  dowiem się!
Charline, dowiem się czemu mnie zostawiłaś.

sobota, 9 sierpnia 2014

Rodział 1

Hope's POV

Wściekła napisałam do najlepszej przyjaciółki Charlotte, by powiedzieć co się stało.

Do: Charlotte
Chyba będziemy musiały się pożegnać. Wyjeżdżam.

Leżałam chwilę na łóżku kiedy mój telefon zawibrował, zawiadamiając o wiadomości od Char.

Od: CharlotteŻartujesz?! Gdzie wyjeżdżasz?


Do: Charlotte
Do Londynu. Na stałe. 

Od: Charlotte
Nie mówisz poważnie, prawda?

Do: Charlotte
Char.. Mówię całkiem poważnie. Przyjdziesz jutro do mnie?
Porozmawiamy o tym.

Od: Charlotte
Jasne. Przyjdę.  O której?

Do: Charlotte 
Przyjdź o 15. Dobranoc xx

Do: Charlotte
Okej. Śpij dobrze, skarbie. Dobranoc xox

Po krótkiej konwersacji SMS'owej z Char odłożyłam telefon i poszłam się wykąpać.
Rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Niby jedna rozmowa a ciśnienie to mi chyba do dwustu podskoczyło. Ciepłe strumienie spływały po moim ciele. Właśnie tego teraz potrzebowałam.
Po kilkunastu minutach wyszłam z kabiny prysznicowej i otuliłam się ręcznikiem. Przeszłam do pokoju aby się ubrać ale zanim ściągnęłam ręcznik, zasłoniłam okna, tak na wszelki wypadek.
Kiedy się ubrałam wskoczyłam pod kordłę. Nadal byłam zła, wściekła, więc zaczęłam krzyczeć w poduszkę by dać upust nerwom a przy okazji nie zrobić dużego hałasu. Kiedy już się nakrzyczałam, spokojniejsza wynurzyłam się z kordły szukając gdzieś pod łóżkiem pliot od telewizora bo ostatnio gdzieś tam zostawiłam. Znajdując swój cel, włączyłam telewizor. Przełączałam program na programie bo nic nie leciało fajnego w telewizji. Natknęłam się na wiadomości. Zostawiłam program informacyjny, bo w końcu muszę widzieć co się czasem dzieje na świecie. Już miałam przełączyć bo nic co mnie mogło zainteresować nie leciało, kiedy nagle wiadomości z Londynu. Jadę tam to może coś się dowiem.


Słynny gang Justina Bieber'a napadł na bank. Niestety policja nie ma wystarczających dowodów by zamknąć najgroźniejszy gang w Londynie a nawet w całej Anglii. 

A mama chce tam zamieszkać. Wyłączyłam telewizor i zeszłam na dół bo zorientowałam się że jest 21.30 a ja nic nie jadłam.
- Mamo. Co na kolację? - zapytałam wchodząc do kuchni.
- Już ci robię tosty.
- Oglądałam wiadomości.
- I? - zapytała rozgrzewając toster.
- W Londynie grasuje gang. - odpowiedziałam wyciągając z lodówki ser i mleko.
- Hope. Nie zastraszysz mnie tym, i tak jedziemy.
- Mamo, nie straszę cię. Mówię serio. - powiedziałam upijając łyk mleka.
- Nie pij z kartonu! - Zabrała mi mleko. - Masz szklankę, dziecko.
- Jaka różnica czy napiję się z kartonu czy ze szklanki, mamo?
- Taka że masz się uczyć manier.
- Och.
Siedziałam jeszcze chwile na siedząc na blacie i rozmawiając z mamą o wszystkim i o niczym, a kiedy dała mi talerz tostów poczułam jak głodna byłam. A byłam bardzo głodna.
Nie orientując się kiedy wsunęłam dwa tosty. To tylko potwierdzało jak głodna byłam.
Skończyłam jeść a talerz włożyłam do zmywarki i poszłam do salonu gdzie przed chwilą poszła mama.
- Kiedy jedziemy? - zapytałam kładąc się na kanapie obok mojej mamy.
- Za tydzień. - odpowiedziała patrząc się na program telewizyjny.
- Szybko no ale dobra. - już się chyba pogodziłam z tym wyjazdem.
Oglądałyśmy jakiś kabaret który był dość śmieszny bo chichotałyśmy z mamą co chwilę.
Kiedy kabaret się skończył włączyłyśmy jakiś film a ja po chwili zasnęłam.
~~~
Obudziłam się na kanapie okryta kocem a na stole leżał liścik. Zapewne od mamy.  Z pozycji leżącej wstałam do pozycji siedzącej i sięgnęłam po kartkę.


Córeczko, 
Pojechałam do miasta, załatwić różne sprawy związane z wyprowadzką.
W internecie wpisz  "London School, Street Danse 8"
To twoja nowa szkoła. Zobacz zdjęcia czy ci się podoba.
Wrócę późno w lodówce masz jedzenie a pieniądze są na szafce obok drzwi frontowych.
Kocham cię,
                                                                     Mama


Cały dzień sama w domu. Cóż i tak miałam nic nie robić więc co zmieni to czy będę sama czy nie.  Wstałam i poszłam się ogarnąć. Najpierw pokierowałam się do łazienki. Umyłam buzię, wyszczotkowałam zęby, i rozczesałam włosy a następnie poszłam się ubrać.
Dziś jest dość ciepło więc zdecydowałam się na jeansowe szorty i białą bokserkę.
Czas na śniadanie.  Poszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę zastanawiając się co mogę zjeść. Uznałam że najmniej wysiłku będzie kiedy zrobię płatki z mlekiem.  Tak też zrobiłam.
Kiedy zjadłam miskę wrzuciłam do zmywarki i poszłam do swojego pokoju. Leżałam na łóżku i oglądałam telewizję przez jakąś godzinę ale potem znudziło mi się oglądanie powtórek seriali więc postanowiłam iść na spacer.
Zeszłam na dół i ubrałam swoje białe conversy. Na dworze będzie troszkę chłodniej więc wzięłam na wszelki wypadek swój szary sweterek. Zgarnęłam z szafki klucze i wyszłam zamykając nimi drzwi.
Po kilku sekundach namysłu poszłam w stronę parku.
Jestem tu tylko tydzień.
Tydzień w rodzinnym mieście.
Tydzień w miejscu w którym się wychowywałam.
Tydzień z przyjaciółmi. 
Nieświadoma tego łzy zaczęły lecieć mi po policzkach kiedy usiadłam na ławce w parku.
Chcąc wiedzieć która godzina sięgnęłam do kieszeni moich spodni by wyciągnąć telefon. Była 14.20. Postanowiłam wrócić i coś zjeść zanim przyjdzie Char.
Kiedy wróciłam do domu, odgrzałam sobie zapiekankę ze wczorajszego obiadu. Była pyszna. Cóż, co jak co, ale trzeba było przyznać że mama była znakomitą kucharką. Przez to jak dobrą kucharką jest ja jem więcej i wtedy jestem grubsza.
Spojrzałam na swój brzuch. Nie jest aż tak źle.
Około 15.10 usłyszałam pukanie do moich drzwi. Charlotte. Pobiegłam szybko otworzyć.
Kiedy otworzyłam szybko wtuliłam się w moją przyjaciółkę. Ładnie pachniała.
- Co ty taka wystrojona? - zapytałam patrząc na nią od stóp do głów.
- Skoro wyjeżdżasz musimy się zabawić.
- Wyjeżdżam dokładnie za tydzień.
- Co?! Myślałam że trochę później.
- Niestety.
- Dobra nie możemy tracić czasu. Wystrój się. Idziemy na imprezę.- zaklaskała w dłonie.
- Jesteś szalona. - westchnęłam na co się uśmiechnęła.
- Ty bardziej.
- Ja? Nie prawda.
- Prawda.
- Powiedz mi kiedy byłam twoim zdaniem szalona?
- Wtedy jak jechałaś na deskorolce przez korytarz szkolny a na końcu wpadłaś na ścianę gdzie obok z drzwi wychodziła dyrektorka. Wkręciłaś jej kit że wpadłaś na ścianę bo było ślisko. A kiedy zapytała co tu robi deskorolka. Powiedziałaś że spieszysz się na lekcje i uciekłaś.- zaczęła się śmiać. - dobrze że nie wpadłaś w śmietnik, ale wiesz co? Jednak szkoda padła bym tam ze śmiechu. - wywróciłam oczami.
- Dobra. Ale to nie oznacza że jestem szalona.
- Tylko ty potrafisz sobie taki przypał zrobić, skarbie.
- Och, zamknij się. - mruknęłam.
- Dobra ja się zamykam a ty idź się szykuj.
- Tak  w ogóle, to nie za wcześnie na imprezę? Jest dopiero 15.30.
- Impreza po za miastem, lala. Chad nas zawiezie.
- Och no okej. - powiedziałam na co posłała swój uśmiech i usiadła na kanapie w salonie a ja poszłam się szykować.
Po drodze wysłałam mamie SMS'a czy mogę iść. Odpisała że ok ale żebym nie wracała zbyt późno.
Poszukałam w szafie czegoś co mogę ubrać na imprezę. Znalazłam obcisłe czarne rurki i czerwoną koszule w kratę. Kiedy się ubrałam, spojrzałam w lustro i postanowiłam związać koszule by zrobić z niej udawany top który kończy się kilka centymetrów przed pępkiem.
Na włosach zrobiłam lekkie loki a na oczach postanowiłam zrobić kreski eyelinerem.
Kiedy skończyłam popsikałam się parę razy perfumem. Buty. Zostały buty. Chciałam ubrać czarne szpilki ale zrezygnowałam i ubrałam zwykłe czarne trampki do kostek.
Zeszłam na dół, do salonu, bo tam czekała moja przyjaciółka.
- Łooł. Bomba. - Powiedziała Char z zachwytem.
- Dzięki.
- To co idziemy? - zapytała.
- Jasne. - szłyśmy już do drzwi kiedy się wróciłam po gumy.
- Chcesz?- zapytałam przyjaciółki biorąc dwie do buzi.
- Możesz dać. - odpowiedziała.
- Za ile Chad będzie? - spytałam.
- Już czeka.
- No to chodźmy. 
~~~~~~
Trasa trwała około dwie godziny.
- O której po was przyjechać? -zapytał brat Charlotte.
- O północy jak przyjedziesz będzie git.
-Ok, jakby co to dzwońcie.
- Dobra, dzięki Chad. - powiedziała dziewczyna kiedy wysiadłyśmy z samochodu.
- Spoko siostra, narazie. - powiedział i odjechał.
- Dobra będziemy tu pare godzin ale jest jeszcze trochę wcześnie. Zaraz tutaj jest cantrum handlowe, idziemy? -zapytała Charlotte.
- No możemy iść.
Chodziłyśmy po galerii z dwie godziny, aż w końcu doszło do dwudziestej.
- To co wchodzimy do klubu? -zapytała Char.
- Wchodzimy.-powiedziałam z uśmiechem.
- Pora się zabawić. - Charlotte zaklaskała w dłonie.
Ochroniarz wpuścił nas bez pytania o wiek. Ale to było na naszą korzyść bo mamy tylko po 16 lat.
 Na parkiecie tańczyli i skakali ludzie w rytmie muzyki.
Charlotte ciągnęła mnie za rękę do baru.
- Dwa drinki poproszę. - powiedziała Char.
- A ile macie lat? - i tu nas ma my przecież... - Kobiet się o wiek nie pyta. - powiedziała moja przyjaciółka.
- Och przepraszam już podaję.
- Co to...
- Och lata praktyki, młoda.
- Char mamy tyle samo lat.
- Och cicho bądź. - próbowałyśmy mówić, a nawet krzyczeć  do siebie by przegłuszyć muzykę.
- Wiesz że podobno tu są najlepsze imprezy w całej Anglii? - powiedziała Char kiedy dostałyśmy zamówienie. - Urządzają jedną mega imprezę w miesiącu.
- Niech zgadnę jesteśmy na tej mega imprezie?- zapytałam upijając łyka drinka i patrząc na tańczących ludzi. Było ich tak dużo że powietrza prawie brak.
- Bingo.
- Zatańczysz ? - zapytał jakiś chłopak mojej przyjaciółce. Spojrzała na mnie z wzrokiem czy może iść.
- No idź. - pogoniłam przyjaciółkę.  Po chwili patrzyłam jak oddalają się w stronę parkietu.
Musiałam iść do toalety, poszłam bardzo szybko żeby Char nie pomyślała że sobie poszłam.
Szłam w stronę toalety przeciskając się przez spoconych ludzi, kiedy nagle jakieś silne dłonie pociągnęły mnie w pasie do tyłu. Odwróciłam się by spojrzeć kto to. Był to umięśniony chłopak o piwnych oczach i brązowych włosach postawionych do góry. Miał białą koszulkę która przylegała do jego torsu. Prześwitywały przez nią jego tatuaże których miał dość sporo. Spodnie były ciemno-niebieskie. Bardzo nisko opuszczone.
- Zatańczysz. - to brzmiało bardziej jak oznajmienie niż pytanie. Trochę się bałam więc przęknęłam ślinę i przytaknęłam. Zaczęła lecieć wolniejsza piosenka niż wszystkie. Och dziękuję ci Boże. Chłopak złapał mnie w talii i mocno przyciągnął do siebie że przylegałam do niego. Założyłam ręce na jego kark i zaczęłam lekko się kołysać. Chłopak położył głowę między moją szyją a obojczykiem.
- Jesteś piękna. - wyszeptał po chwili i zaczął zjeżdżać rękoma niżej aż do pośladków i lekko je ścisnął. Wyrwałam się szybko z jego ramion.
- Przepraszam. Ja.. ja muszę do toalety.- powiedziałam i prawie się wywaliłam pod wpływem szybkości z jaką się obróciłam. Usłyszałam jego lekki chichot i ciche "czekam".
Szybko pobiegłam do toalety i się zamknęłam patrząc w lustro przemyłam trochę twarzy i poprawiłam kreski eyelinerem. Kurcze jest jakieś inne wejście na tą imprezę?
Kiedy wyszłam spojrzałam i zobaczyłam te drzwi którymi przyszłam a z drugiej strony kolejne drzwi. Ruszyłam w ich stronę.
- Ej, mówiłem że czekam, tak? - chłopak złapał mnie za ramię i mocno  pociągnął do tyłu. Kiedy spojrzałam w jego oczy było widać że był trochę zły. Nie trochę. Bardzo.
- Umm. Ja szłam do przyjaciółki powiedzieć jej że tu jestem by się nie martwiła.
- Och. - powidział - Chodź pójdę z tobą. - przytaknęłam. Chłopak złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie kiedy ruszyliśmy.
- Możesz mnie puścić? - zapytałam pewniejsza siebie próbując się odsunąć od chłopaka.
Ten w odpowiedzi przycisnął mnie do ściany. Ał.
- Nie podoba ci się coś maleńka? - warknął.
- Tak. Właściwie to tak. Nie podoba mi się. - splunęłam. Był ode mnie wyższy o głowę więc musiałam patrzeć w górę by spojrzeć mu w oczy. Szczerze mówiąc już się go nie bałam.
Przycisnął mnie bardziej do ściany napierając swoim ciałem na mnie.
- Ale ty kurwa zadziorna. Lepiej uważaj z kim zadzierasz.
- Oświeć mnie. - parsknęłam
- Justin Bieber, mówi ci to coś? - O ku*wa. To o nim mówili w telewizji. Przęłknęłam ślinę.
- Że kto? Sory nie słyszałam. A teraz z łaski swojej puść mnie bo chcę wrócić do przyjaciółki.- powiedziałam odpychając go ale on ani drgnął.
- A może chcesz się przekonać kto to Justin Bieber? - Powiedział już bardziej szeptem. Zaczął mnie całować po szyi. Cóż nie wiedziałam że to kiedykolwiek zrobię ale teraz to mój jedyny ratunek. Wymierzyłam ostrego kopniaka w jego najczulszy punkt. Chłopak po chwili leżał na podłodze zwijając się z bólu.
- Nie dzięki. - powiedziałam i zaczęłam biec do drzwi. Kiedy weszłam zobaczyłam Char siedzącą przy barze. Podeszłam szybkim krokiem do niej przeciskając się przez ludzi.
- Charlotte musimy uciekać.
- Co? Czemu?
- Wszystko ci wyjaśnię potem teraz dzwoń do Chada że ma przyjechać.
Kiedy wyszłyśmy przed budynek czekałyśmy na Chada który nadjechał swoim samochodem.
Kolejne dwie godziny jazdy. Lepsze to niż bycie tam z tym niebezpiecznym chłopakiem.
~~~~
Kiedy Chad zatrzymał się pod moim domem wysiadłam wraz Charlotte.
- Zostaniesz u mnie na noc? -zapytałam przyjaciółki.
- Okej. - powiedziała i odwróciła się do samochodu i otworzyła drzwi od strony pasażera.- Chad powiesz mamie że śpię u Hope, okej?
- Nie ma sprawy. Narazie Char. Pa Hope. - powiedział i odjechał.
- Ty mi zaraz powiesz co się stało.
- Dobrze tylko wejdźmy do domu, okej?
- Zapomniałam że nie mam żadnych ubrań.
- Pożyczę ci swoje.
~~~
- Nie gadaj! Przystojny był? - zapytała Char.
- Charlotte! Ja ci tu mówię że by mi się coś stało, a ty mi z takim tekstem wyjeżdżasz.
- Oj no przepraszam.
- Najgorsze że w telewizji mówili że on pochodzi z Londynu.
- Londyn jest duży, może ty będziesz w innej części Londynu.
- Taką mam nadzieję. - powiedziałam.
- Ja też. Śpiąca jestem.
- Ja też.  - powiedziałam po czym zgasiłam lampkę nocną i położyłam się obok przyjaciółki.
- Dobranoc.
- Dobranoc Char.
Długo nie mogłam zasnąć. Myślałam o dzisiejszym dniu.
Mam nadzieje że nigdy się na niego nie natknę.

______________________________________________________________________

No siema. Jak pierwszy rozdział?
Nie chce wymuszac komentarzy ale dopiero się rozkręcam z pisaniem i wiecie jak ważne są komentarze dla autora. Przyjmę nawet krytykę która mnie zmobilizuje do lepszego pisania.
Kocham was. /H.

~ czytasz = komentujesz


piątek, 8 sierpnia 2014

Prolog

- Hope! Zejdź na dół, musimy porozmawiać! - zawołała moja mama.
Leniwie zeszłam z łóżka i zeszłam do salonu.
- No o czym mamy gadać? - zapytałam siadając na fotelu, na przeciw mojej mamy. 
Ze stołu zgarnęłam miskę z chipsami a ona nadal nic nie mówiła - Mamo? No o czym miałyśmy gadać? - zapytałam ponownie z już pełną od chipsów buzią.
- Hope. - spojrzała na mnie. - Posłuchaj.
- No słucham cały czas. 
- Wyprowadzamy się. 
- Że niby gdzie?
- Do Londynu. 
- Że co?! Mamo to jest jakieś 500 kilometrów stąd! Po drugiej stronie Anglii!
- Kochanie. Dostałam tam pracę, lepiej płatną. Będziemy mieć większy dom. 
- Większy dom?! Mamo tu są moi znajomi, szkoła. Chcesz stąd wyjechać tak o?!
- Poznasz nowych znajomych w nowej szkole.
- Ja zostaję!
- Hope! Są wakacje. Pojedziemy, jeśli nam się nie spodoba. Wrócimy.
- Tsa.
- Hope licz się z tym że będziemy tam mieć lepsze życie. 
- Nie obchodzi mnie lepsze życie! Chcę tu zostać! - krzyknęłam i pobiegłam na górę do pokoju.
Ona i tak nie liczy się z tym czy chcę jechać czy nie.
Zrobi co ona będzie chciała. 
Zawsze tak jest.

_______________________________________________________________________

No to prolog jest. Czytajcie. Komentujcie. Obserwujcie.
/ H.
~ czytasz = komentujesz