Hope's POV
To już dzisiaj.
Już dziś wyjeżdżam stąd, na stałe.
Nie chcę.
Boję się.
Chcę zostać tutaj.
Niestety nie mogę...
Pakowałam ostatnie ubrania do walizki. Pokój wydawał się pusty. Widocznie tak było.
Wytachałam swoje walizki na korytarz i ostatni raz spojrzałam na swój pokój.
Kiedy mama zabrała moją jedną walizkę ja rozglądałam się po pustym korytarzu domu, który kiedyś był wypełniony kolorowymi obrazami. A teraz? Pustka. Kiedy spojrzałam ostatni raz na wnętrze domu, wyszłam i spakowałam walizkę do bagażnika samochodu. Wsiadłam do samochodu na tylne siedzenia i czekałam na mamę.
Kiedy wsiadła zapytała
- Gotowa?
- Nie. -odpowiedziałam. Naprawdę nie byłam gotowa.
- Teraz rozpoczynamy nowy rozdział naszego życia.
Żegnaj ukochany rozdziale mojego życia.
Założyłam słuchawki i puściłam na telefonie muzykę. Potem zasnęłam.
~~~
- Hope. Obudź się, jesteśmy na miejscu.
Obudziłam się po tym jak lekko poszturchała mnie mama. Przetarłam zaspane oczy i odwróciłam głowę w stronę szyby. Nawet ładna okolica. Uśmiechnęłam się lekko, gdy zobaczyłam, jak deszcz spływa po szybie. Uwielbiam to. Wyszłam z auta i od razu wdepnęłam w kałużę.
- Ugh - westchnęłam. Już nienawidzę tego miejsca.
- Aniołku - zaczęła moja mama.
- Do aniołka mi daleko.
- Skarbie - znów.
- Skarb ze mnie żaden.
- Księżniczko.
- Księżniczką się nie urodził.... - zaraz zaraz. To nie był głos mojej mamy. Odwróciłam się gwałtownie i wpadłam na jakiegoś chłopaka. Upadłabym, ale ten chłopak mnie złapał. To było jak scena z filmu. Ona upada, a ten jeden jedyny łapie ją i się w sobie zakochują...Bla, bla bla.. Nie wierzę w bajki.. Szybko się otrząsnęłam i podniosłam. Poprawiłam płaszczyk i wróciłam do poprzedniej czynności, której jeszcze nie zaczęłam. Wzięłam swoje walizki z bagażnika i podeszłam do drzwi.
- Mamo! - krzyknęłam całkiem przemoknięta - Daj mi te cholerne klucze!- Podeszła do mnie ze swoimi walizkami i podała mi je.
- Dziękuję - powiedziałam zła i bez uczuciowo. Pospiesznie weszłam do domu, a ona wróciła do samochodu po resztę rzeczy.
- Mamo?
- Czekaj, rozmawiam!- krzyknęła. Ale żeby na deszczu ? Wywróciłam oczami i podeszłam do okna. Mama dziękowała jakiemuś chłopakowi. To był chyba ten, co mnie uratował przed upadkiem. Chłopak miał na sobie koszulkę czarną koszulkę polo, obcisłe czarne jeansy i bandanę zawiązaną na głowie. Dopiero teraz zauważyłam, że ma loki. Po piętnastu minutach wróciła do domu.
- Co chciałaś? - uśmiechnęła sie do mnie czule.
- Mówiłaś, że będziemy remontowały ten dom. - powiedziałam, gdy zobaczyłam wnętrze. Miałyśmy urządzić ten dom razem..
- A no tak, ale zamówiłam ekipę remontową.- podeszła do mnie z uśmiechem na ustach - Ale czy to coś zmienia ? Przecież mieszkamy tutaj razem, dom też jest śliczny. - Ehh..
- Nie - warknęłam - Nic nie zmienia - powiedziałam, wzięłam swoje walizki i poszłam schodami na piętro. Teraz które to drzwi ? Oparłam moje bagaże o ścianę i weszłam w pierwsze lepsze. Nacisnęłam klamkę i ujrzałam łazienkę. Nawet ładna jest.. Wyszłam z niej, i weszłam w drzwi obok. Była to garderoba. Tsaa.. ciekawe dla kogo, bo ja w sukienkach chodzić nie będę. Mama kiedyś próbowała mnie to tego namówić. Koniec końców zgodziłam się, ale powiedziałam NIGDY WIĘCEJ! Dobra, idziemy dalej. Otworzyłam trzecie już drzwi, i w końcu znalazłam to, czego szukałam. Moją sypialnię. Wróciłam się po moje walizki i wciągnęłam je do pokoju. Wskoczyłam plecami na łózko i westchnęłam. Po paru chwilach usłyszałam jakąś muzykę, chyba hip-hop. Nie byłam pewna, więc zaciekawiona dźwiękami podeszłam do okna i odsłoniłam lekko firankę. W domu obok jakaś dziewczyna tańczyła. Jak tak będzie codziennie. to ją zabiję! Niby fajna muzyka, ale no bez przesady.
- Hope! Hopie zejdź na dół! Mamy gości! - krzyknęła z dołu moja mama. Jesteśmy w tym domu od pięciu minut, a już mamy gości?!
- Ja pierdole.. - szepnęłam sama do siebie - Bądź miła - powiedziałam. Otworzyłam drzwi i zeszłam schodami na dół. W salonie siedziała moja mamuśka i popijała sobie w najlepsze herbatkę z jakąś babką, a na fotelu siedział chłopak, który mi pomógł.. Spojrzałam na niego,a on uśmiechnął się lekko. Wywróciłam oczami.
- To jest własnie moja Hopie! - powiedziała uradowana mama,
- Mówiłam, żebyś mnie tak nie nazywała - wymamrotałam zażenowana. Chłopak w lokach zaśmiał się, a ja odwróciłam się zła i w stronę wyjścia. Zaczęłam zakładać buty i mój płaszczyk.
- Gdzie się wybierasz ? - krzyknęła moja mama z salonu.
- Gdzieś - powiedziałam na tyle cicho, żeby nie usłyszała. Wyszłam z domu i założyłam kaptur na głowę. Otworzyłam bramkę i szłam wzdłuż chodnika. Wyciągnęłam telefon ze słuchawkami i włożyłam je do uszu, puszczając Evanescence - My Immortal. Założyłam kaptur i włożyłam ręce do kieszeni. Wszędzie pada.. W sąsiednim domu, przed ogródkiem widziała małą dziewczynkę, która huśta się w deszczu. Zatrzymałam się i z małym uśmieszkiem przyglądałam się dziewczynce. Była odwrócona do mnie tyłem, więc nie mogłam zobaczyć jej twarzy. Nagle przejechała ciężarówka, co wyrwało mnie z zamyśleń. Gdy znów spojrzałam w stronę huśtawki, nikogo nie było, a huśtawka dalej się huśtała. Zrobiłam szerokie oczy ze zdziwienia. To
mnie przeraziło. Nagle poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Momentalnie się odwróciłam i wpadłam na loczka. Ugh..
- Czego się tak boisz? - zaśmiał się. Wywróciłam oczami i szłam dalej, a on za mną.
- Ej, nie obrażaj się - odwróciłam się powoli do niego, a on stał z głupim uśmieszkiem na twarzy.
- Nie boję się - zbliżyłam się bardzo, ale to bardzo blisko do jego twarzy - Niczego - szepnęłam. Odsunęłam się, i zobaczyłam jak jego uśmiech gdzieś zginął. Uśmiechnęłam się i z satysfakcją odwróciłam się i szłam dalej. Wiedziałam, że idzie za mną więc zaczęłam:
- Czego chcesz?
- Niczego.
- To po chuj za mną łazisz? - zapytałam z ironią.
- Twoja mama mnie prosiła. Mówiła, żebym się tobą zaopiekował, bo możesz się zgubić i..
- Nie potrzebuję niczyjej pomocy, okey?! Nie jesteś moją niańką, więc łaskawie wypierdalaj - wykrzyczałam mu w twarz. Przez chwilę nic nie mówił.
- Jesteś dziwna - wywróciłam oczami, bo zaczyna mnie denerwować.
- Ja się łatwo denerwuję - ostrzegłam go.
- Wiem - powiedział entuzjastycznie i szłam dalej.
- Poczekaj chwilę - powiedział lokaty i schylił się, by zawiązać buty. Skrzyżowałam ręce na piersi i tupałam nogą.
- Mogłabyś przestać chlapać mi w twarz ? - usłyszałam chłopaka.
- Yhm.. sorki - powiedziałam. On tylko pokazał mi okejkę i uśmiechnął się szeroko.
- Skąd ty bierzesz tyle pozytywnej energii ? - zapytałam wprost. Gdy chłopak wstał popatrzał się na mnie.
- Zdradzę Ci mój sekret - powiedział z uśmiechem na ustach, co zaczyna mnie denerwować.
- No to słucham..
- Jestem optymistą, złotko - szepnął.
- No to gratuluję, ja jestem realistką - po raz setny w tym dniu wywróciłam oczami, i zaczęłam iść w stronę powrotną. Chłopak szedł za mną cały czas.
- Mógłbyś za mną nie iść?
- Nie - powiedział, i wziął do ręki gumę (bez skojarzeń zboczuszki ;)) i zaczął nią ciamkać na wszelkie możliwe sposoby. Nie wytrzymałam i siła otworzyłam mu gębę, wzięłam ja i wyrzuciłam.
- Nigdy. Nie żuj. Przy. Mnie. GUMY! - ostatnie słowo wykrzyczałam mu w twarz. On znów zrobił te wielkie oczy ze zdziwienia.
- Ugh! - krzyknęłam ponownie i przyspieszyłam tępa.
- Ej no poczekaj - powiedział, gdy był w tyle.
- Odwal się! Którego z tych słów nie rozumiesz?! - krzyknęłam, ale nie zatrzymywałam się, ani nie odwracałam.
- Każdego? Co ja ci takiego zrobiłem?
- Nie rozumiesz, że ja Cię NIE LUBIĘ?!
- Ale dlaczego? - zachichotał. Znów się zatrzymałam.
- Śmieszy Cię to?
- Tak trochę. Znam Cię jakąś godzinę, a już...
- Mówiłam Ci, że nic o mnie nie wiesz. Nie znasz mnie. Nie wiesz jakich mam przyjaciół, jaki jest mój ulubiony kolor, zespół! Nie znasz mnie człowieku!
- A masz ich?
- Kogo?
- Przyjaciół?
Przesadził.. Przesadził i to po całemu.. Nikt nie ma prawa wspominać o moich przyjaciołach. Moje oczy stały się wilgotne.
- Prze-przepraszam.. Nie chciałem, żebyś.. - i w tym momencie dostał ode mnie liścia. Loczek złapał się za bolące miejsce.
- Ała - powiedział.
- Mnie też boli. Bardziej niż Ciebie - chciałam odejść, ale złapał mnie za ramie.
- Ej no nie uciekaj.
- Spierdalaj frajerze! - wykrzyczałam mu w twarz. Mam już dość mieszkania tutaj! Biegłam w stronę domu. Zatrzymałam się przed ogródkiem z huśtawką.. Nie, nie, nie! Idziesz teraz do domu, Hope. - powiedziała moja podświadomość. Tak też zrobiłam. Ze łzami w oczach pobiegłam do siebie, ale mama mnie wołała.
- Gdzie jest Harry? - zapytała.
- Ten kutas? - mina mojej mamy i tej babki była bezcenna.
- Jak ty się wyrażasz?!
- Tak, jak mi się podoba - założyłam ręce na klatkę piersiową.
- Nie obrażaj mnie - w drzwiach stanął loczek. "Harry".
- Stwierdzam fakty.
- Nie, nie prawda - podszedł do mnie - Nie jestem jakimś kutasem, frajerem, i nie wiem o co Ci chodziło, jak dałaś mi liścia! - krzyknął.
- Uderzyłaś go?! - moja mamuśka znów się wtrąca.
- Zasłużył sobie - warknęłam.
- Wcale nie!
- Nie zachowuj sie jak dziecko Haroldzie - parsknęłam śmiechem.
- Ty też, Hopie - uśmiechnął się zwycięsko. Niestety, dostał ode mnie w pysk. Mama zaczęła mnie od niego odciągać, a jego mama wyprowadziła go z naszego domu. Gdy już wyszli, dostałam od mamy liścia. Ałć?
- A to za co?!
- Co się z Tobą dzieje dziecko?!
- Ze mną?! To może popatrz na siebie! Wywiozłaś mnie do jakiegoś jebanego Londynu! Nikogo tu nie znam!
- Poznasz!
- Ale ja nie chcę nikogo innego poznawać! Ja chcę do Charline! - wybuchnęłam płaczem i pobiegłam do siebie. Zakluczyłam drzwi i zasłoniłam okno. Położyłam się na łóżku i płakałam w poduszkę. Brakuje mi jej.. To było tak, że miałyśmy się spotkać. Iść na zakupy, jak w każdy weekend.. Ona nie przychodziła, więc poszłam po nią. Drzwi były uchylone, to weszłam do środka... Ona leżała.. Na kanapie.. We krwi.. Zadzwoniłam na pogotowie, ale gdy przyjechali, ogłosili zgon.. To było dobre trzy lata temu, ale dalej to pamiętam, jakby było wczoraj..
Popełniła samobójstwoDo tej pory nie wiem czemu się zabiła, ale muszę się dowiedzieć.
Po pewnym czasie poznałam Charlotte, która po części zastąpiła mi Charline, ale musiałam wyjeżdżać! Musiałam! Moja mama wie jak bardzo przeżywałam śmierć Charline, a kiedy dostałam od losu kolejną przyjaciółkę, musiałam ją stracić, bo przyjechałam tu!
Życie jest nie sprawiedliwe.
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi i głos mojej mamy.
- Hope, kochanie otwórz. Porozmawiajmy. - powiedziała łagodnym tonem. Otarłam łzy rękawami mojej bluzki i podeszłam do drzwi, aby je otworzyć.
- O czym? - zapytałam kiedy z powrotem rzuciłam się na łóżko.
- Przepraszam, kochanie. Nie powinnam tak zaergować.
- No nie powinnaś. - powtórzyłam.
- Chciałam ci coś powiedzieć co może być dla ciebie ważne.
- Co może być tak ważne? - zapytałam z ironią.
- Rodzice Charline mieszkają od niedawna w Londynie. - wstrzymałam oddech.
- Naprawdę?
- Tak, chciałabyś jutro do nich pojechać? - zapytała.
- Tak. - odpowiedziałam bez zastanowienia.
Kurwakurwakurwa w końcu się dowiem, dowiem się!
Charline, dowiem się czemu mnie zostawiłaś.